Thomas Schubert kradnie ten film od pierwszej do ostatniej sceny! Dobre kino reżysera "Barbary", który umie pokazywać niuanse ludzkiej ułomności, a tu stworzył i ciekawy portret egocentryka, i opowieść o tym, że to, co w życiu najważniejsze, kryje się w relacjach międzyludzkich. Klimat trochę klaustrofobiczny, niewątpliwie niepokojący, ale uzyskany za pomocą bardzo prostych środków - przede wszystkim dzięki świetnym aktorskim kreacjom. Petzold umie pokazać człowieka jako samotną wyspę, ale i jako część ludzkiego archipelagu. A tu jeszcze doskonale poprowadzona autoironiczna narracja o akcie wymyślania rzeczywistości, który wcale nie jest jej wymyślaniem. Ogląda się z przejęciem, bo to o każdym z nas po trochu. O tym też, dlaczego nie możemy polubić ludzi, gdy trudno nam polubić siebie i to, co robimy. Solidne niemieckie kino.